Sprawa o ekstradycję Ahmeda Zakajewa została umorzona z powodu nie stawienia się Ahmeda Zakajewa. A nie stawił się on ze względów formalnych – nie ma polskiej wizy. Czeka na jej wydanie.
Rosyjska Gazeta, poczytny i opiniotwórczy dziennik rosyjski, w wydaniu federalnym z 29 października 2010, w artykule poświęconym jednodniowej wizycie w Polsce Siergieja Ławrowa, szefa rosyjskiego MSZ, napisała tak:
...wysoko postawiony członek rosyjskiej delegacji poinformował „RG”, że aparat wykonawczy Polski działała absolutnie adekwatnie i zawodowo. Moskwa nie ma tu żadnych zastrzeżeń. Co więcej, w polskim MSZ dano do zrozumienia, że Zakajew nigdy więcej nie zostanie wpuszczony na terytorium Polski ani nie uzyska polskiej wizy.
Wygląda na to, że Polska w całej rozciągłości wywiązuje się z tego przyrzeczenia, i to za zgodą i wiedzą Rosjan. Być może jest to politycznie uzasadnione, ale przekreśla wszelkie nasze aspiracje, aby być tą siła w UE, która popiera aspiracje demokratyczne krajów uzależnionych od Rosji. Nasuwa się również refleksja, że wpisujemy się w najgorszą tradycję dyplomacji europejskiej, której karty zapisywali tacy politycy, jak Neville Chamberlain, idący na ustępstwa wobec Hitlera, czy Winston Churchil, dający ciche przyzwolenie na rozszerzenie strefy wpływów Stalina na wschodnią Europę. Nareszcie jesteśmy Zachodem pełną gębą?
W zasadzie wszystko odbywało się wówczas zgodnie z prawem, jak to w państwie prawa bywa. Media uzasadniały, że prokuratura inaczej nie mogła. Politycy z kolei protestowali, począwszy od premiera Tuska, który oświadczył, że nie wyobraża sobie wydania Zakajewa Rosjanom, po Ryszarda Kalisza, reprezentującego wówczas stanowisko SLD - "Zakajew nie może zostać wydany". Politycy jednak podkreślali, że prokuratura jest niezależna i nie mają oni wpływu na jej decyzje. Ostateczna decyzja o ekstradycji i tak należy w naszym kraju do minister sprawiedliwości.
Dziś już wiemy, że Zakajew jest na naszej ziemi persona non grata, a my jesteśmy już państwem europejskim i zachodnim! Historia zakpiła sobie z nas! A może to nie historia, może my sami zgotowaliśmy sobie taki prezent na święta?
Komentarze
Pokaż komentarze